Początki są zawsze trudne ;) Zaczynamy biegać!
Lekcje WF-u w podstawówce przyczyniły się do tego, że ze wszystkich sportów zawsze najbardziej nienawidziłam biegania. Dzisiaj odnotowałam swój pierwszy poważny sukces jeśli chodzi o tą dyscyplinę :D Nie; nie przebiegłam maratonu. Ale po pół roku od rozpoczęcia "treningów" na bieżni udało mi się biec przez 30 minut nie wypluwając przy tym płuc, co uważam za niezły wynik ;)
Może nie jest to tak doniosłe osiągnięcie żeby zaraz chwalić się tym na blogu, ale mam nadzieję, że będzie to choć trochę motywujące dla osób, które chciałyby biegać, a z jakichś powodów jest im trudno zacząć, albo uważają, że nie dadzą rady.
Moim ukochanym sportem jest kolarstwo szosowe i nigdy nie rozważałam opcji żeby zacząć biegać. Dopiero ponad pół roku temu kiedy postanowiłam, że czas zrzucić trochę ciała zaczęłam poważnie się nad tym zastanawiać nie mogąc zignorować faktu, że bieganie to jeden z lepszych sposobów na pozbycie się kalorii ;)
Jak zacząć biegać? Jeśli jesteś osobą, której kondycja- tak jak moja, pozostawia sporo do życzenia, na początku najlepiej zacząć od marszu i stopniowo zwiększać tempo.Ja porwałam się z motyką na słońce i mając do przebycia 4 kilometry postanowiłam, że zrobię sobie trening i zamiast jechać rowerem przebiegnę ten dystans. To był oczywiście bardzo duży błąd, bo płuca zaczęłam wypluwać po ok 500 metrach ;) Po takim falstarcie można się zniechęcić i stwierdzić, że bieganie jednak nie jest dla każdego. Dlatego postanowiłam nie kozaczyć i 2-3 razy w tygodniu chodzić na bieżnię. Początkowo założyłam sobie 5 minut marszu i 5 minut biegu. I te drugie 5 minut to był naprawdę spory wyczyn, okupiony niewspółmiernie dużym wysiłkiem, co dodatkowo potęgował fakt kilku kilogramów za dużo, które wcale nie ułatwiały sprawy. No, ale jak to mówią "kilogramy same się nie zrzucą" ;)
Ale dzisiaj biegałam już 30 minut i szczerze mówiąc myślę, że jakby się uprzeć to dałabym radę dłużej ;) Biegania w terenie dalej się trochę boję (chyba połączenie lęków z podstawówki i przekonania, że bieżnia wymusza bieg, bo jak się zatrzymasz to zlecisz ku uciesze kilkudziesięciu pozostałych klientów siłowni), ale myślę, a w zasadzie to jestem pewna, że to tylko kwestia czasu. Niedługiego czasu ;)
Podzielam pogląd: małymi kroczkami do dużych sukcesów!:) ja również byłam zniechęcona do biegania głównie z powodu wspomnień z podstawówki (i 600 metrowego jak dla mnie maratonu). Jednak udało mi się przełamać lody i od pół roku biegam w terenie. Choć na efekty wizualne czekałam aż do teraz to muszę przyznać że na prawdę zachwycają:D Biegam 2 do 3 razy w tygodniu przez ok 20-25 min. i czuję się rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńPS Świetny blog! Zapraszam także na swój www.zdrowokasiaherbus.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń